środa, 27 sierpnia 2014

Jaskółka

Niedziela, 27 sierpnia 1989.

Na wstępie paść musi, niestety, niejakie wytłumaczenie. Zdjęcie z dnia dzisiejszego, sprzed lat dwudziestu pięciu, będzie tylko jedno, z przyczyny nader banalnej. Mając na wykończeniu FOTO-65 z ledwo dwoma-trzema pozostałymi klatkami zapomniałem wziąć ze sobą nowy film na zmianę, wobec czego praktycznie wszystkie zdjęcia tego dnia wykonałem drugim aparatem na slajdach, których po prostu nie mam dziś jak zeskanować. Tym niemniej o dwa lata późniejsze zdjęcie z Kurozwęk i tak idealnie odpowiada temu, co miałem przed oczami w roku 1989 - także pod względem  pory dnia i pogody.

Grabki Duże, 27.09.1989.

Mury obronne Szydłowa rysowały się z perspektywy wzgórza, pod ciężkim, pochmurnym niebem. Zderzenie rzeczywistości z tym, co w książkach, na zdjęciach, z tym, czego się oczekuje. Zawsze niesie ze sobą ryzyko rozczarowania, ale i pozytywnego zaskoczenia, niejakiego spełnienia - jednak (wreszcie?) jestem. Szydłów nie rozczarował. Wtedy ciche, spokojne miasteczko pełne śladów swej minionej chwały - pośród zaniedbania i właściwej czasom bylejakości. Po raz kolejny nasuwa się refleksja, czy - patrząc z perspektywy czysto estetycznej - lepiej było wtedy, czy dzisiaj? Czy ruina szpitalnego kościoła św. Ducha nie straciła czegoś ze swego wyrazu, wyczyszczona, pozbawiona zarastającej ją roślinności, sprowadzona niejako do roli muru cmentarnego? Chyba nijaka...
Tuż przed Szydłowem, na skrzyżowaniu z szosą do Stopnicy spotkaliśmy zmierzającego w przeciwną stronę turystę z plecakiem - chyba jedynego podczas całej kilkudniowej eskapady. Wspomogliśmy go swoimi mapami, chwila rozmowy. On poszedł w swoją stronę, my w swoją. Gdzie jest teraz?

Kurozwęki, 1991.

Zamek w Kurozwękach tonął pośród zdziczałych chaszczy, pod pochmurnym niebem. Droga do wnętrza, jak najbardziej nieoficjalna, wiodła przez okno wysokiego parteru od tyłu - a potem można było mieć cały zamek dla siebie. Cisza i pustka. Trudno o bardziej wyrazisty kontrast z dniem dzisiejszym - rozkrzyczanej atrakcji turystycznej. Wtedy panowała cisza, tajemniczość i majestat ruin. Rozgrzebana budowla, w połowie rozpoczętego w nieokreślonej przeszłości remontu, w równie nieokreślonym czasie przerwanego, wpisywała się w zasadzie doskonale w to, co stanowiło wówczas dzień powszedni, co spotykało się na szlaku raz po raz - smutna refleksja nad zderzeniem realiów.współczesności i śladów przeszłości.
Przy szosie z Grabek Dużych do Szydłowa leżała na poboczu martwa jaskółka - pewnie uderzona przez samochód. Nieistotny szczegół, fragment tego, co było. A może nie było? Trudno oprzeć się wrażeniu, że przeszłość jest iluzją, żyje wciąż tak długo, jak trwa pamięć jej świadków - i umiera razem z nimi. W zmieniającym się z sekundy na sekundę świecie trudno chyba zdefiniować granicę pomiędzy przeszłością a teraźniejszością.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz