czwartek, 12 grudnia 2013

System antykodakowski, czyli o walce dobra ze złem


Gdy Kodak wprowadził na rynek w 1963 roku swój system Instamatic, wraz z filmem typu 126, wywołało to na tymże rynku spore zamieszanie. Pojawił się bowiem prosty aparat dla każdego, o maksymalnie uproszczonej, intuicyjnej obsłudze. Zamknięty w dwuszpulowej kasecie film nie wymagał przy wkładaniu do aparatu żadnego obycia ze sprzętem, żadnego zaczepiania w aparacie, ustawiania czułości. Po prostu wkładało się kasetę do aparatu, zamykało klapkę - teraz wystarczyło tylko przewinąć film do pierwszej klatki - i już. Nawet czułość w aparacie ustawiana była automatycznie (o ile posiadał taką możliwość).

Nie dziw więc, że zachodnioniemiecka Agfa AG, nie chcąc zasypiać gruszek w popiele, z miejsca podjęła prace nad analogicznym systemem amatorskich kompaktów, bazując tym razem na swoim jeszcze przedwojennym standardzie Karat, wykorzystującym bezszpulowe kasety znacznie ułatwiające obsługę aparatu. To doprowadziło wkrótce do pojawienia się na rynku aparatów systemu Rapid, który wykorzystywał metalowe kasetki bardzo podobne do Karat (i z nimi wymienne), ale wyposażone w dodatkowe języczki umożliwiające automatyczne ustawienie czułości filmu.

Tak samo - o dziwo? - zareagowano na rzuconą przez Kodaka rękawicę i w bloku socjalistycznym, starając się zaszczepić nowe technologie i na rodzimy rynek. Już w roku 1964 podjęto w NRD próbę nabycia licencji na wciąż jeszcze opracowywany przez Agfę system Rapid - jednak spotkało się to z odmową ze strony zachodniej firmy. W następnym podejściu połączone siły wschodnioniemieckiego przemysłu fototechnicznego podjęły więc, w naturalnym odruchu, negocjacje licencyjne z Kodakiem, które zostały jednak w 1967 roku przerwane na szczeblu samej partii rządzącej SED, która - co łatwo ideologicznie uzasadnić - uniknąć chciała technologicznego uzależnienia się ode zgniłych moralnie krajów zachodnich. W zamian tego zlecono firmom z NRD opracowanie własnego, narodowego w formie i socjalistycznego w treści antykodakowskiego systemu aparatów amatorskich wraz z przynależnym im łatwym w użyciu standardem filmu.

Konstruktorzy wschodnioniemieccy poszli teraz poniekąd tą samą drogą co Agfa AG, wykorzystując jako bazę nowego systemu stare kasety Karat. Było to o tyle naturalne, że po wywołanej wojną przerwie wschodnioniemiecka VEB Filmfabrik Agfa Wolfen wznowiła ich produkcję w 1958 roku, wraz z pojawieniem się zgrabnego połówkowego aparatu Welta Orix (wkrótce przemianowanego na Penti). W 2. połowie l. 60. były więc owe kasety wciąż wytwarzane, tyle tylko, że w 1964 roku, gdy wschodnioniemiecka firma wybierając własną drogę rozwoju zbyła swemu zachodniemu odpowiednikowi prawa do nazwy Agfa, zmieniając się w VEB Filmfabrik Wolfen ze znakiem towarowym Orwo, zmieniono także nazwę enerdowskich kaset Agfa Karat na Orwo Penti.

Antykodakowski system szybkiego ładowania, który w końcu l. 60 narodził się wreszcie z tego zamieszania był, przynajmniej od strony filmu patrząc, skrojony na miarę skromnych wschodnich możliwości. Oparto go na zgrabnej plastikowej kasecie, będącej odświeżoną w nowym materiale formą kasety Karat/Penti, ładowanej, podobnie jak i pierwowzory standardowym filmem 35 mm... I tyle. W przeciwieństwie do Instamatika czy Rapida nie zdecydowano się na wprowadzenie mechanizmu automatycznego ustawiania czułości filmu w aparacie. Poza tym nic się nie zmieniło - liczący jakieś 60 cm odcinek filmu pozwalał wykonać 12 zdjęć 24x36 mm, 16 czy 18 zdjęć 24x24 mm, lub też 24 zdjęcia 18x24 mm. Kaseta otrzymała sugestywną - i całkowicie odpowiednią - nazwę Schnelladekassette (względnie Schnelladepatrone, kaseta szybkiego ładowania), skróconą wkrótce do bardziej marketingowo nośnego i międzynarodowego SL, który to skrót odpowiadał też angielskiemu Speed Loading czy Swift Loading. Pod marką Orwo produkowano w standardzie SL całą gamę filmów, czarno-białych negatywów, barwnych negatywów i slajdów, odpowiadającą aktualnej ofercie firmy.

I w ten oto sposób powstał w swym zrębie wschodnioeuropejski system fotografii popularnej ochrzczony SL. System, który nie składał się wszak z samej kasety - tworzyły go też, a nawet przede wszystkim, odpowiednie do tego celu aparaty. Ale o nich opowiemy może już następnym razem...

Ciąg dalszy - część 2.

niedziela, 28 kwietnia 2013

Trochę przyziemniej


Dla czystości formy, jako  że i bardziej praktyczne problemy z zakresu fototechniki czasem mnie nurtują, a nawet - ba! - czasem robię i zdjęcia, postanowiłem sobie poświęcić tej tematyce skromny blog fototechniczny
Przeczytać tam można już teraz o tajemnych arkanach liczby naświetlenia (znanej jako EV), a także znaleźć mały test parasolek fotograficznych.
Odważnych zapraszam do lektury!

środa, 3 kwietnia 2013

Smutek starych albumów

Patrzę sobie na zdjęcia sprzed choćby czterdziestu lat. Bawiące się dzieci, roześmiana młodzież, dorośli oddający się swoim zajęciom, szacowni nestorzy o pobrużdżonych wiekiem twarzach. Zatrzymany wycinek rzeczywistości z jej sprawami, radościami, smutkami, myślami i pragnieniami - a życie potoczyło się dalej.

Fot. Martina Kaiser

Te dzieci są już dorosłe. Młodzi są starzy. Starych już nie ma. Śmiech uleciał, dzień minął. Ich przyszłość jest naszą przeszłością, marzenia, oczekiwania, plany - wszystko już było. Znają odpowiedzi.

A zatrzymana chwila trwa. Nieraz zupełnie niedostrzegniona, nawet wręcz niematerialna, ułamek sekundy, który umyka ludzkiemu oku, zachowany nam jako obraz. Anonimowe twarze, które przecież mają swoje nazwiska. Nie ma już tego, takiego miejsca, nie ma już tych, takich ludzi. Gdzie są, co robią? Warto było...?