sobota, 9 maja 2015

Na Kresy!

czyli

Koniec wyobraźni

Początek maja 1990 roku.
Jedziemy. Jedziemy do krainy tęsknot i emocji. Jeszcze kilka godzin i stronice Lorentza, Morelowskiego, Łopalewskiego czy Kłosa, zdjęcia Bułhaka czy Chomętowskiej (a nawet radzieckich Pamiatkikow isskustwa Sawietskowo Sajuza,,,) nabiorą koloru i zapachu. Kraj znajomy, a zarazem obcy, bliski, i odległy. Tajemniczy jednak. Gdzieś tam oczywiście kiełkuje czy to obawa, czy ciekawość o to, jak teraz jest naprawdę, na ile rzeczywistość sprosta oczekiwaniom... Choć entuzjazm bierze górę.

Odległy kraj marzeń. Zamek w Nowogródku, przed 1935.
W pewnym momencie, gdzieś na wyjeździe z Grodna, po pierwszych obserwacjach (choćby Fary Witoldowej już nie ma) pojawiła się niemal paniczna myśl - co ja tu robię, po co było tu jechać... Niech trwa ten świat ze starych zdjęć, świat dworów, zamków, starych opowieści, świat tęsknot, istniejący już tylko w wyobraźni.. Nie chcę znać tej prawdy zadającej mu zabójczy cios.

Szczęściem z czasem ciekawość zwyciężyła. Może po prostu udało się oswoić z rzeczywistością, ochłonąć po początkowym zderzeniu z prawdą. Może stare drewniane domki w zielonych ogrodach, widomy znak trwania, sielski znak dawnych czasów, przyniosły niejakie ukojenie.

Rzeczywistość. Nowogródek, 7.05.1990.
Nowogródek okazał się jednak niemal takim, jakim chciałoby się go zobaczyć, mały sielski, prowincjonalny i tchnący przeszłością. Może tylko pomnik Lenina w miejscu krzywych podcieniowych hal targowych, wskazujący wyciągniętą ręka wprost na rynkową knajpę, może trawiasty wygon w miejscu pałacu Radziwiłłów, na wprost wpółzrujnowanego kościoła św. Michała, były najdobitniejszym znakiem czasów.

Mir, 9.05.1990.
Soleczniki, Wilno, Troki, Żyrmuny, Mir, Nieśwież, Świteź, i znów Grodno... Każda z nazw będąca do niedawna symbolem, odległym i nieosiągalnym, trochę pomnikiem minionej chwały, trochę groźnym memento naszych czasów. Jestem. Widzę. Oddycham ich powietrzem, mogę dotknąć (ale czy dotykam?). Znajduję odpowiedzi, to, czego nie było widać na zdjęciach, co niejasne było na planach, co znałem tylko z opisów. nabiera wymiaru - mit nabiera rzeczywistych wymiarów, a pierwsze ekscytacje chyba jakoś gasną wobec jego tutaj codziennej normalności... A więc tak. Teraz wiem. A dzięki ustnym informacjom nawet wiem więcej niźli mogłem wyczytać w domu. Warto było.
Przy wyjeździe dostaję jeszcze małą haftowaną naszywkę, Pogoń. Relikwia?

Do tych pagórków leśnych, do tych łąk zielonych... 
Nowogródek, 7.05.1990.
Po powrocie do domu okazało się do kompletu, że nowy szerokokątny pentacon, na którym spoczął główny ciężar dokumentowania wycieczki był uszkodzony i zdjęcia są zasadniczo ostre tylko w środku kadru. Ale czy o te zdjęcia wtedy tak naprawdę chodziło?

Ktokolwiek będziesz w nowogródzkiej stronie...
Świteź, 9.05.1990.
Fakt, miło byłoby mieć dobrej jakości fotograficzny dokument czasów - acz jako wyzwalacze pamięci zdjęcia wystarczą takie ułomne, jakimi w większości są. Wtedy zdawało się zresztą, że ich powtórzenie jest na wyciągnięcie ręki. I jak to zwykle, tylko się tak w praktyce zdawało. Dziś już te miejsca wyglądają inaczej, tknęłą je choćby ręka poradzieckiej cukierkowej szkoły konserwacji zabytków (dobitnie widoczna na zamku w Mirze, który wtedy zdawał się być zamrożony w czasie końca dwudziestolecia międzywojennego), a i czasy już przecież nie te.

Słoneczna, piękna, pogodna ziemia, ćwierć wieku temu...