środa, 9 marca 2016

Nie było - nie ma - nie będzie

czyli

Już tylko pamięć 

W dzisiejszych czasach cyfrowej łatwości egzystencji fotografujemy dużo, łatwo i pozornie za darmo. Fotografujemy wszystko i cały czas, pozostawiając mniej lub bardziej precyzyjny i wyczerpujący obraz codzienności..
Acz dwadzieścia czy więcej lat temu nie było to takie oczywiste. Znakiem czasów było raczej bardzo oszczędne gospodarowanie materiałami  fotograficznymi - choćby i trywialnym Foto 65 w osobliwej postaci ładunku dziennego na szpuli 635. Nieraz z całodziennej wycieczki krajoznawczej przywoziło się dosłownie kilka zdjęć. Trudno nawet do końca powiedzieć, na ile był to rezultat faktycznej oszczędności, a na ile rygorystycznie pojmowanej samokontroli, może też po prostu swego rodzaju uwarunkowania kulturowego, niezwykłego pstrykaniu na prawo i lewo, jak leci.


W pamięci pozostało i niejedno niezrobione zdjęcie. Motyw, myśl, chwila decyzji... nie, nie warto. Z perspektywy upływającego czasu decyzja taka nieraz nie jawi się już taką oczywistą. Czego było żal, jednej jedynej klatki na najtańszym czarno-białym filmie? Czy może raczej zbyt wysoko postawiona była poprzeczka samokrytycyzmu?
Jak by nie było, zdjęcia nie ma - i czasem żal, zwłaszcza z perspektywy kilkunastu czy dwudziestu i więcej lat. Żal pamięci, żal minionego świata, który nie wróci. Zwłaszcza tych miejsc, których już nie ma w jakiejkolwiek postaci.
A może właśnie najbardziej brak mi dzisiaj takich zwykłych, najzwyklejszych pamiątkowych pstryków, takich, dosłownie, ja na tle, tak było, tu byłem, tak wyglądało. Kontekst, którego brak, pustka za tymi zdjęciami, które są, które lepiej lub gorzej pokazują to, co miały pokazać - ale nic więcej. Brak tego ludzkiego wymiaru.
Ba, ja to wszystko jeszcze lepiej czy gorzej pamiętam - ale inni mogą już polegać tylko na moich słowach i własnej wyobraźni. Nie mam świadectwa, nie mam dowodu. Przepadło.

Dzisiaj może staram się nie mieć takich dylematów, wychodząc już z założenia, że w wątpliwej sytuacji lepiej zrobić jednak zdjęcie, niż gryźć potem bezsilnie łapę. Tak, zdjęć będzie więcej, wcale może i nie lepszych, może (a raczej na pewno) i mniejszy będzie przez to emocjonalny, osobisty ładunek każdego z nich... Na pewno jednak nie straci na tym mniej lub bardziej dosłownie pojmowana wartość dokumentacyjna. Wybór na szczęście mam wolny. Fotografuję wszak - i na szczęście - dla siebie.