piątek, 30 lipca 2010

Domysły

Jakim dniem był 25 listopada 1958 roku? Pewnie szarym, jesiennym - a przynajmniej takim chciałbym go czemuś widzieć.
Gdzie mieścił się sklep fotograficzny Carla Vollhabera w Meiningen? W kamienicy przy rynku? W bloku? W nowoczesnym może pawilonie handlowym? Czemuś kamienica najbardziej mi odpowiada. A wnętrze tylko mogę próbować sobie wyobrazić. Ale klient, który nabył tego dnia mieszkową belfokę i spaleniową lampę Luxi, jawi mi się statecznym panem w sile wieku - może tak wyobrażam sobie fotografa tych czasów, zwłaszcza wybierającego konserwatyzm belfoki.
Emocje, jakie towarzyszyły temu trywialnemu zdarzeniu już pewnie uleciały w niebyt. Dlaczego belfoca, a nie błyszczący chromem cud małoobrazkowy? Przywiązanie do tradycji? Jakość dużego kadru, a może po prostu stykowe odbitki... Może miał to już być prezent na święta, a może po prostu wyśniony, wymarzony przedmiot pożądania, na który długo ciułane były marki. A może po prostu sprzedawca zasugerował taki a nie inny wybór?
No i najważniejsze - czego świadkiem stał się ten aparat, jakie myśli i uczucia zarejestrował jego tryplet. I gdzie jest teraz?

Luxi od Vollhabera z Meiningen mam tuż obok, w zasięgu ręki. A aparat?

środa, 28 lipca 2010

Sprzed półwiecza


Hmmm... Od czegoś trzeba zacząć. Może od obrazka z nutą nostalgii.
Drzemią sobie gdzieś spokojnie niepotrzebni bohaterowie minionych dni, zapomniani i niepotrzebni w dobie barwnych megapikseli. Mający dla wielu wartość obiektywu, który można wyrwać i przykleić do dekla cyfrówki z marketu, aby przez chwilę pobawić się w makro.
Ale to przecież dzięki nim znamy miniony świat. Dzięki nim wiemy, jak wyglądali nasi rodzice czy dziadkowie, czy wreszcie my sami. Ale kogo to dziś obchodzi?