wtorek, 30 maja 2017

Zorkij 10

czyli

Duch ery kosmicznej

Wprowadzony na rynek w roku 1964 Zorki 10, w wersji rosyjskiej Зоркий [zorkij] 10, jest pierwszym radzieckim aparatem z automatyką ekspozycji. Zrywa zupełnie – tak pod względem wyglądu, jak i filozofii działania - z dotychczasową linią leicopodobnych aparatów Zorka. Jest wprawdzie nadal aparatem dalmierzowym, ale posiada niewymienny obiektyw, awangardową stylistykę – no i automatykę naświetlania. Ale znów, jak to na serię Zorki przystało, nie jest to konstrukcja czysto radziecka, a jedynie – tak pod względem stylistycznym, jak i funkcjonalnym - klon japońskiego Ricohmatica 35.
Zorki 10 produkowany był w latach 1964-1978 fabrykę KMZ w Krasnogorsku, która wytworzyła 332 144 egzemplarzy.
Uproszczoną odmianą był model Zorki 11, pozbawiony dalmierza, za to z piktograficzną skalą odległości – w latach 1964-1966 wyprodukowany w ilości ok. 60 000 sztuk.


Ale przejdźmy do konstrukcji... Pierwsze wrażenie jest niesamowite – aparat wygląda po prostu kosmicznie! Błyszczący metal, niezwykle czyste, ascetyczne linie, solidna budowa. Wzięta do ręki zorka 10 okazuje się zaskakująco ciężka, ale i solidna – konstrukcja to rzetelny metal, jak to się kiedyś zwykło aparaty budować. Przednia ścianka korpusu w kolorze matowej stali nierdzewnej, tylna i spód – czarnego lakieru. Obiektyw błyszczy intrygująco polerowanym metalem i soczewkami światłomierza. Czyste linie aparat zawdzięcza między innymi schowaniu niektórych elementów sterujących na spodniej stronie korpusu – na górze mamy jedynie szynę do lampy! Gładki prostokątny korpus, pozbawiony jakichkolwiek okładzin, jednak źle się trzyma, jest ciężki, śliski, ale specjalny dopasowany skórzany futerał znacznie chwyt poprawia.
Zorki 10 jest w założeniu prostym w obsłudze aparatem kompaktowym – ekspozycja kontrolowana jest całkowicie automatycznie, zaś ostrość nastawiana za pomocą dalmierza o bazie 38 mm.
Z lewej strony korpusu, zaraz na jego skraju umieszczony został celownik lunetkowy - takie położenie wymaga jednak nieco przyzwyczajenia przy kadrach pionowych. Nie posiada on niestety korekcji dioptrycznej, ale umożliwia dokładne i wygodne kadrowanie – niestety, tylko bez okularów. W celowniku, o cokolwiek fioletowawym zabarwieniu obrazu, widoczne są ramki wyznaczające kadr wraz ze znacznikami paralaksy dla odległości 1,5 m, w centrum znajduje się wyraźnie widoczne seledynowe pole dalmierza, zaś w dolnej części wskazówka pokazująca orientacyjnie nastawioną ekspozycję. Czerwone pole po lewej stronie informuje o za niskim poziomie oświetlenia, zaś trójkątny znaczek po prawej (nie wiedzieć czemu umieszczony na górze) o czasie migawki 1/200 s.
Ostrość ustawiana jest za pomocą obrotowego pierścienia z niewielką dźwignią obsługiwaną lewą ręką – rozwiązanie bardzo szybkie, ale i niezbyt dokładne: pierścień ma bardzo niewielki zakres obrotu, ok. 60 stopni, stąd też precyzyjne ustawienie ostrości na małą odległość może być nieco kłopotliwe. Niestety – minimalna odległość ogniskowania to aż 1,5 m – trochę dużo jak na taki popularny aparat. Na pierścieniu naniesiono uproszczoną skalę ostrości 1,5, 2, 3, 5 i 10 m oraz ∞, brak natomiast oznaczenia głębi ostrości (co raczej nie powinno dziwić ze względu na brak informacji o otworze przysłony).


Dźwignia naciągu filmu umieszczona została niebanalnie – od przodu na spodzie z lewej strony korpusu, stąd też obsługiwana jest lewą ręką. Jedni ją lubią, inni narzekają. Ale w moim odczuciu nie jest zbyt wygodna – zwłaszcza, że wymaga oderwania ręki od dźwigni pierścienia ostrości, a potem trzeba jej szukać z powrotem. Licznik zdjęć umieszczono na spodniej stronie korpusu – ponownie niezbyt funkcjonalne rozwiązanie, podyktowane raczej estetyką. Resetuje się on samoczynnie przy otwarciu tylnej ścianki i – co ciekawe – odlicza zdjęcia wstecznie, od 36 do 1. A co, jeśli do aparatu założymy film powiedzmy 24-klatkowy? Ano problem – trzeba liczyć do 12. Obok licznika umieszczono przycisk odblokowujący zębatkę do zwijania powrotnego, zaś samo zwijanie realizowane jest za pomocą wysuwanego pokrętła, także zlokalizowanego na spodzie korpusu. W celu wysunięcia pokrętła należy nacisnąć palcem jego moletowaną powierzchnię i przekręcić je o ćwierć obrotu przeciwnie do zaznaczonego strzałką kierunku zwijania filmu - wtedy pokrętło wyskoczy samoczynnie pod wpływem sprężyny.
Na bocznej prawej ściance korpusu znajduje się zamek tylnej ścianki, otwieranej zawiasowo w lewo. Film transportowany jest takoż w lewo, przeciwnie niż zwykle się przyjęło, a co wynika z nieortodoksyjnej lokalizacji dźwigni naciągu. Kasetę wkłada się do aparatu po jeszcze dalszym wyciągnięciu w dół do oporu pokrętła zwijania powrotnego, zaś końcówkę filmu wsunąć należy w niewygodną i niepewną szczelinę w szpuli odbiorczej.
Zorki 10 wyposażony jest w obiektyw Industar 63 o ogniskowej 45 mm i maksymalnym otworze względnym 1:2,8 – czterosoczewkowy tessar (jak wszystkie industary). Szczerze mówiąc, mógłby on być w tej klasie sprzętu nieco krótszy – tak choćby 40 mm. Oferuje  jednak dobrą i wyrównaną w kadrze jakość obrazu, może z minimalnym spadkiem rozdzielczości w samych narożnikach - wg literatury z epoki rozdzielczość wynosi 40 linii/mm w środku kadru i 30 linii/mm na brzegach, co czyniłoby z niego jeden z najlepszych pod względem ostrości radzieckich obiektywów tego okresu.
Winietowanie nie jest widoczne, natomiast zaskakuje jak na taką niewyszukaną ogniskową bardzo wyraźna dystorsja beczkowata.
Migawka centralna typu FZA-18 posiada pięć lamelek i pełni jednocześnie rolę przysłony. Czasy otwarcia wynoszą 1/30 – 1/250 s (lub aż do 1/500 s - w znanych mi książkach i instrukcjach obsługi występują obie wartości najkrótszego czasu, acz wszystkie instrukcje podają zgodnie 1/250 s) oraz B, zaś zakres przysłon 2,8 – 22. Z przedniej części obiektywu, obok soczewki, umieszczony jest selenowy element światłoczuły światłomierza sterującego ekspozycją – niestety, zużywający się z wiekiem, co wpływa na funkcjonowanie aparatu (ale też automatyka działa bez jakiegokolwiek zasilania!). Z tym, że mój trzydziestojednoletni aparat naświetla kolorowe negatywy w zasadzie bez zarzutu - no może na upartego można ustawić czułość filmu minimalnie, rzędu 0,5 EV, wyższą od rzeczywistej.


Standardowy gwint filtra M52x0,75 umożliwia montowanie filtrów (których krotność jest od razu uwzględniana przez znajdujący się za nimi element światłoczuły) oraz osłony przeciwsłonecznej. Tę ostatnią naprawdę warto zakładać, jako że światłomierz wykazuje znaczną wrażliwość na światło przednio-boczne padające spoza kadru, mogące znacznie zafałszować ekspozycję. Osłona przeciwsłoneczna przesłania wprawdzie częściowo okienko światłomierza, ale jego używanie jest nadal możliwe. Ekspozycja ustawiana jest automatycznie w zakresie 8-18 EV, poprzez jednoczesną płynną, bezstopniową zmianę wartości czasu migawki i otworu przesłony – od 1/30 s i 1:2,8 przy 8 EV do 1/250 s i 1:22 przy 17 EV (ewentualnie 1:22 i 1/500 s dla 18 EV). Przykładowo dla 15 EV (film 100 ASA i pełne oświetlenie słoneczne) wynosi 1/288 s i 1:12. Wskazówka w wizjerze pokazuje, jak wspomniano, orientacyjną wartość ekspozycji – gdy wskazanie wypada na czerwonej kresce, poziom oświetlenia jest za niski dla automatyki aparatu (poniżej 8 EV), prawy skraj czerwonej kreski odpowiada czasowi 1/30 s (8 EV), zaś trójkątny znaczek – 1/200 s (tj. ok. 14,5 EV, czyli ekspozycji w pełnym słońcu przy błonie czułości 80 ASA, co zarazem pozwala na sucho ocenić prawidłowość działania automatyki). Wychylenie wskazówki poza trójkącik wskazuje na czas ekspozycji poniżej 1/200 s. Światłomierz, jak to światłomierze selenowe mają w zwyczaju, działa non stop, niezależnie od jakichkolwiek nastaw aparatu.
Czułość filmu wprowadzana jest pierścieniem wyskalowanym w jednostkach ASA (20, 40, 50, 80, 100, 160, 250, 320) oraz DIN (14, 17, 18, 20, 21, 23, 25, 26) – zakres obecnie nieco archaiczny; wcześniejsze serie posiadały zamiast jednostek ASA skalę od 16 do 250 GOST. Z prawej strony obiektywu umieszczona jest raczej wygodna dźwignia spustu migawki, o jednakże długim skoku i dość twarda. Dlatego przy długich czasach otwarcia migawki - opodal 1/30 s -  konieczna jest pewna uwaga i stabilność chwytu, aby nie poruszyć zdjęcia. Przyzwyczaić się też trzeba się do jej specyficznego działania – przy powolnym naciskaniu mechanizm wydaje kolejno dwa "cyknięcia" – wyzwolenie migawki to dopiero to drugie!
Aparat, choć nie wspomniano o tym w instrukcji, z racji na zasadę działania zderzakowego mechanizmu światłomierza posiada blokadę ekspozycji - w trakcie wciskania spustu mechanizm światłomierza zostaje w pewnym momencie zablokowany jeszcze przed wyzwoleniem migawki (co dostrzec można po znieruchomieniu wskazówki w celowniku) i zdjęcie można przekadrować przy zachowaniu ustalonego naświetlenia. Aby skorzystać z tej metody najlepiej wciskać spust odpowiednio powoli, aby nie przeoczyć momentu zablokowania ekspozycji zanim wykonane zostanie zdjęcie. Zorkij 10 nie posiada natomiast korekcji ekspozycji jako takiej, ale w razie potrzeby, np. w przypadku kontrastowego motywu zdjęcia, można jej dokonać poprzez odpowiednie przestawienie czułości filmu.
Po prawej stronie obiektywu zlokalizowano kolejne trzy dźwigienki sterujące. Dolna przełącza tryb ekspozycji – w położeniu A działa automatyka migawki, zaś w kolejne położenia 2,8, 4, 5,6, 8, 11, 16 i 22 umożliwiają wykonanie zdjęcia przy danej liczbie przysłony i czasie otwarcia migawki 1/30 s (lub B), co przeznaczone jest zasadniczo do zdjęć z fleszem. Przełącznik ten nie jest, znów niestety, zbyt wygodny – zakres ruchu jest niewielki, krok pomiędzy poszczególnymi wartościami jest minimalny, a ich precyzyjne ustawienie może stwarzać problemy, zwłaszcza w ciemności – także dlatego, że wskaźnik wartości na dźwigni umieszczony jest od strony korpusu. Synchronizacja flesza odbywa się za pomocą kabla, podłączanego do gniazdka na przedniej ściance aparatu.
Powyżej znajduje się dźwignia mechanicznego samowyzwalacza – w położeniu zwolnionym oznaczona literą X, w naciągniętym – V. Samowyzwalacz włączać należy przy napiętej migawce, uruchamia się go następnie naciśnięciem na spust. Czas opóźnienia wynosi 8-15 s. Ekspozycja przy zdjęciach z samowyzwalaczem ustalona zostaje w chwili jego uruchomienia (naciśnięcia na spust), uważać więc trzeba aby nie zasłonić wtedy fotoelementu światłomierza, a także aby warunki oświetleniowe nie uległy zmianie do czasu wyzwolenia migawki. Samowyzwalacz nie działa ponadto przy czasie B.
Ostatnia dźwignia służy, po przesunięciu w prawo, do włączania czasu B – przysłonę wybiera się wtedy dźwignią trybu ekspozycji. Włączenie czasu B samoczynnie przestawia aparat z trybu A na przesłonę 2,8, (choć używać można oczywiście pełnego zakresu od 2,8 do 22) zaś ponowne ustawienie trybu A powoduje automatyczne wyłączenie czasu B. No ale, niestety (to chyba najczęściej używane słowo w tej recenzji?!), pomimo posiadania czasu B, do aparatu nie ma gdzie wkręcić wężyka spustowego!
Do Zorki 10 dopasowany jest konwencjonalny i solidny skórzany futerał zapinany na zatrzask, w kolorze czarnym lub brązowym – dość jednak specyficzny ze względu na takoż specyficzną konstrukcję aparatu. Z przodu na dole posiada wycięcie na dźwignię naciągu, zaś od dołu otwory pozwalające obserwować licznik klatek oraz pokrętło zwijania powrotnego (to ostatnie umożliwia kontrolę prawidłowości transportu filmu). Górną część futerału można odczepić, co zwiększa wygodę korzystania z aparatu w futerale i zmniejsza ryzyko przypadkowego zasłonięcia obiektywu (jak wspomniano, goły aparat jest niewygodny w trzymaniu – nie ma też gdzie zamocować doń paska). Praktycznym drobiazgiem, niegdyś praktykowanym, jest umieszczenie gwintu statywowego w główce śruby mocującej aparat w futerale.
Ocena aparatu nie wypada w obecnych czasach zbyt dla niego korzystnie. Niewątpliwie jest to  atrakcyjny obiekt kolekcjonerski, dzięki niezwykle atrakcyjnej stylistyce i oryginalnym rozwiązaniom konstrukcyjnym – piękna conversation piece. W pełni metalowa konstrukcja jest zwarta i solidna. Kultura pracy podstawowych mechanizmów – dźwigni naciągu, spustu migawki, regulacji ostrości budzi najwyższy szacunek. Po prostu przyjemnie coś takiego posiadać. Natomiast wykonywanie zdjęć za pomocą Zorki 10 to już inna sprawa. Raz, że starzejący się selenowy światłomierz, skądinąd z założenia niezbyt dokładny (acz sprawdzający się na negatywach całkiem dobrze!), stawia użyteczność aparatu pod znakiem zapytania, a dwa, że jest to – o czym trzeba pamiętać – jednak automatyczny aparat kompaktowy (jakkolwiek duży i ciężki), najlepiej sprawdzający się przy pracy w trybie automatycznym. Jeśli chcemy wyjść ponad to, ergonomia przełączników – zwłaszcza trybu ekspozycji – jest kiepska, brak możliwości użycia wężyka spustowego; nawet pokrętło zwijania powrotnego jest niezbyt wygodne, a umieszczony od spodu licznik zdjęć – kłopotliwy. Tym niemniej, po odrobinie oswojenia się z tą konstrukcją, zorką 10 można jak najbardziej wykonywać udane zdjęcia – a niezłej jakości obiektyw tylko do tego zachęca, może tylko dystorsja przeszkadzać będzie przy motywach prostoliniowych.
  
Zalety:
+ solidna budowa;
+ dobra jakość obrazu;
+ niezły pomiar światła;
+ czytelny celownik;
+ duży zakres przysłon;
+ orientacyjne wskazanie wartości ekspozycji;
+ działanie bez zasilania;

Wady:
- światłomierz selenowy;
- wyraźna dystorsja beczkowata;
- duża minimalna odległość ogniskowania;
- nienajlepsza ergonomia przełącznika trybów naświetlania;
- długa droga spustu;
- nieco archaiczny zakres czułości filmu, do zaledwie 320 ASA;
- brak gniazda wężyka spustowego;
- brak pamiętnika rodzaju filmu;

Dane techniczne:
Typ filmu: 135
Format klatki: 24x36 mm
Celownik: lunetkowy, sprzężony z dalmierzem
Powiększenie celownika: 0,65x
Baza dalmierza: 38 mm
Obiektyw: Industar 63, 45 mm 1:2,8
Kąt widzenia obiektywu: 51,3 stopnia
Minimalna odległość ogniskowania: 1,5 m
Migawka: centralna; w trybie automatycznym sterowana elektronicznie
                            w trybie ręcznym czas otwarcia 1/30 s lub B.
Pomiar światła: zewnętrzny, fotoelementem selenowym
Zakres czasów migawki: 1/30 s – 1/250 (1/500?) s, B
Zakres przysłon: 2,8 – 22
Zakres ekspozycji automatycznej: 8 – 17 (18?) EV
Zakres ekspozycji ręcznej: 8 – 14 EV
Zakres czułości błony: 20 – 320 ASA (14 – 26 DIN, 16 – 250 GOST)
Synchronizacja z fleszem: 1/30 s
Transport filmu: ręczny
Samowyzwalacz: mechaniczny, opóźnienie 8-15 s
Gwint filtra: M52,5 x 0,75
Gwint statywowy: 1/4" lub 3/8” (zależnie od okresu produkcji)
Wymiary: 129 x 77 x 76 mm
Masa: 750 g