piątek, 30 czerwca 2017

Kwestia wymiaru

czyli

 W pogoni za...?

Fora, galerie, portale nurzają się w maniakalnym dążeniu do - kolokwialnie rzecz ujmując - oczojebnej fotki. Byle histogram był do prawej, byle szumu ani śladu, mydła broń Boże, złoty podział co do milimetra, ostrość na oczy, tło pięknie rozmyte - nie ważne co, nie ważne jak, liczy się efekt, obowiązująca pusta techniczna perfekcja rzemieślniczej fotografii komercyjnej. Tylko przekaz, treść i zawartość gdzieś gubią się po drodze - czy za trudne, zbyt ulotne w wykonaniu i w odbiorze, czy też za mało nośne na natrętnej drodze do internetowych lajków, bezliku walących po oczach jak cepem obrazków, takich jak wszystkie inne.

Niemal dokładnie trzydzieści pięć lat temu - plus minus kilka dni - zrobiłem pogodnym wieczorem przed zamkiem w Łańcucie zdjęcie.
Ot, zwykły wakacyjny pstryk, trywialny, bezrefleksyjny i bez ambicji, jak setki innych podobnych, jeden z wielu. Ten jednak jednak stał się z czasem czymś więcej - okazał się ostatnim zdjęciem mojego ojca.

Zdjęcie do albumu rodzinnego, gdzie powinno pozostać i świata więcej nie oglądać, jak brzmi automatyczna wykładnia oficjalna, o czym tu w ogóle mówić?
O wszystkim?
A czy to tylko kwestia punktu widzenia, kwestia wrażliwości, empatii czy urojonego zachłyśnięcia się miernotą własnego rozbuchanego ego?

Na szczęście chyba w ogóle mnie to nie obchodzi...

1 komentarz:

  1. Ano... Widzisz Grześ, ja Cię rozumiem. Na pewnym forum fotograficznym, gdy "mistrzowie" dyskutowali nad pikselami, hdr-ami i całym mnóstwem innych rzeczy, ja (kompletnie nic z tego nie rozumiejąc) starałem się zawsze powiedzieć coś o "wrażeniach". Właśnie o treści, zawartości, przekazie... Nawet najgorsze technicznie zdjęcie może mieć bogatą historię, trzeba ją tylko opowiedzieć, no i musi kogoś to interesować. Ale niepotrzebnie Ci to wszystko tłumaczę, przecież wiesz.
    W ogóle fajny blog. Aż mi wstyd, że swojego zaniedbalem...
    Pozdrawiam - Grześ

    OdpowiedzUsuń