- Gdybyś
widział, jak chłopak cerował sobie dziurę w spodniach, a dziewczyna stała obok,
dając dobre rady, chciałabym móc to sfotografować! - powiedziała żona do swego
męża, gdy wieczorem wrócili do domu.
- A gdybyś
widziała, jak Paul dziś podczas odznaczania obracał w dłoniach bukiet w tę i we
w tę, niczym kufel piwa, to było warte zdjęcia...
Mąż spojrzał z
namysłem na swoją żonę.
-
Fotografowanie, hm. Droga zabawa, niestety.
- Droga może
nie, - zaoponowała - ale trzeba to umieć.
Tak właśnie
tracony jest nieraz bezpowrotnie nastrój chwili i blakną osobiste, żywe
wspomnienia.
[Günter Büttner: SL-System; Lipsk, 1974]
Wschodnioeuropejski - czy raczej może enerdowski -
standard SL masowej fotografii popularnej, którego zawiłe drogi narodzin poznać
onegdaj mogliśmy w części pierwszej, promowany był z rozmachem.
Książki, plakaty, prospekty - wszystko nastawione na zdjęcie z fotografii odium
sztuki tajemnej, drogiej i dostępnej nielicznym tylko adeptom. Odwoływano się
do emocji, jak w przytoczonym na wstępie cytacie, byleby tylko pokazać, że
każdy może fotografować, zaszczepić w ludzie masowego bakcyla fotografii; czy
może raczej bakcyla fotografii masowej?
Fot. Hellmut Opitz |
Karl-Marx-Stadt, połowa lat siedemdziesiątych, słoneczne
południe na Karl-Marx-Platz, który w swej
wspaniałej i pięknej postaci stał się jednym z ulubionych miejsc spotkań
mieszkańców. W tle Karl-Marx-Allee i stojący wzdłuż niej Dom Organów
Partyjnych i Państwowych, sławny wznoszącym się przed nim monumentalnym
pomnikiem Karola Marxa (ten, niestety, znalazł się tuż poza prawym skrajem
kadru) i przezywany złośliwie, z racji na swój kształt, Partyjną Piłą.
My obróćmy jednak uwagę na drobny szczegół
widoczny na drugim planie, na niepozorny prospekt reklamowy.
Po lewej stronie Smiena SL, po prawej Beirette SL 110 –
intensywna promocja aparatów, dzięki którym każdy mógłby fotografować, prosto i
przystępnie. Machina nabiera rozpędu.
Oparty na starej-nowej kasecie SL system fotografii
"dla każdego" był gruntownie przemyślany, jak to w gospodarce
centralnie sterowanej, gdzie nie było miejsca na przypadek. Zwłaszcza, że
przełom lat 60. i 70. to moment, w którym w NRD przechodzą już na własność
państwa ostatnie niedobitki prywatnych, czy półprywatnych, zakładów fototechnicznych.
System SL adresowany był do amatorów, okazjonalnych
pstrykaczy, którym umożliwiać miał bezproblemowe fotografowanie, bez potrzeby
wnikania w jego techniczne aspekty. Tworzyły go więc zwartej budowy aparaty
kompaktowe, których obsługa musiała być prosta i intuicyjna, co osiągano bądź
ograniczając zakres możliwych nastaw, bądź opatrując je sugestywnymi
piktogramami skojarzonymi z konkretnymi sytuacjami czy warunkami
oświetleniowymi (co znamy choćby z popularnej Smieny 8M), czy też stosowano wręcz
automatyczne czy półautomatyczne ustawianie ekspozycji. Wszystko to rzutowało,
oczywiście i na cenę poszczególnych modeli aparatów – ta w początku lat 70.
oscylowała w granicach 20-200 marek, przez co każdy mógł dobrać aparat tak do
swoich możliwości fotograficznych, jak i finansowych.
Także niewielką ilość zdjęć mieszczących się na filmie
(12, 16 lub 24, zależnie od formatu klatki) postrzegano jako zaletę.
Odpowiadała ona, jak szacowano, dziennym potrzebom przeciętnego fotoamatora – a
przez to mógł on szybciej otrzymywać gotowe zdjęcia, a także częściej zmieniać
rodzaje filmów.
Wobec takich założeń, fotografii dla każdego, niemal
równocześnie z filmem standardu SL wypuszczono na rynek całą, starannie
zestopniowaną rodzinę aparatów fotograficznych. Lawina ruszyła około lat
1967-68. Z początku do aparatów już istniejących, przyzwoitych manualnych
kompaktów, jak Penti (formatu połówkowego) czy Beirette serii k (o bardzo typowej dla enerdowkich
konstrukcji tej klasy parametrach), dołączył nowy Pentacon electra (1967) o
elektronicznie realizowanej automatyce naświetlania oraz – tu zaskoczenie –
radziecka Smiena SL (1968; warto też zwrócić uwagę na litery SL w oznaczeniu,
które staną się już obowiązującym wyróżnikiem nowych aparatów na kasety SL).
Aparaty raczej wymagające jednak od użytkownika pewnego zaangażowania fototechnicznego,
a i nienajtańsze. Równocześnie więc pojawiły się dwie konstrukcje popularne,
najprostsze z możliwych, adresowane do początkujących - Certo SL 100 i SL 101
(ok. 1967-68) – takie boxy o stałym ustawieniu ostrości, gdzie użytkownik mógł
wybrać tylko jeden z dwóch czasów otwarcia migawki.
W roku 1970 dotychczasowa Beirette k zastąpiona została
przez modernistycznego designu model Beirette SL 300, oraz nieznacznie wobec
niego uproszczony SL 200, a dwa lata później pojawił się kolejny tani model z
dolnej półki – Pouva SL 100 (wkrótce przemanowany na Beirette SL 100), niemal
tak prosty jak wspomniane Certo, ale pozwalający już przynajmniej na ustawienie
ostrości. W ten sposób ukształtowany został już praktycznie cały system,
uzupełniony tylko wkrótce przez niezwykle kompaktowy Certo SL 110 (cca 1974-75)
oraz półautomatyczną Beirette SL 400 (1978). I jeszcze tylko w 1987 roku
Beirette SL 100 doczekał się stylistycznego face liftingu i technologicznego
uproszczenia w postaci SL 100N.
Wschodnioniemiecki producent lamp błyskowych, Elgawa w
Plauen, wypuścił nawet serię elektronowych fleszy oznaczonych SL – reklamownych
jako szczególnie nadające się do aparatów systemu SL.
Aparaty dla każdego, osprzęt, filmy, prospekty,
książki... Czegóż chcieć więcej?
Mimo wszystko wschodnioeuropejski pstrykacz nie miał
jednak zupełnie tak prosto, jak w zachodnioeuropejskich odpowiednikach systemu
SL – czułość trzeba było albo wprowadzić do aparatu ręcznie, albo dobrać film
odpowiedni do posiadanego modelu. W przeciwieństwie do kodakowskiego standardu
126, acz podobnie jak w Agfie Rapid, kasety SL można było natomiast
bezproblemowo ładować we własnym zakresie zwykłym filmem 35 mm dowolnej
proweniencji – bezcenna możliwość wobec braku płynności dostaw, właściwych
krajom RWPG.
Co warto zauważyć, w l. 70. aparaty systemu SL
zdecydowanie zdominowały enerdowską ofertę segmentu aparatów kompaktowych,
stanowiąc w nim zdecydowaną większość tak oferowanych typów, jak i kategorii
zaawansowania. Z kompaktów na film 135 pozostały w tym okresie tylko manualne
Certo KN 35 i Beirette vsn (odpowiadające Beirette SL 200 i SL 300) oraz
automatyczna Beirette electronic (odpowiednik Pentacona electry). Nie było
natomiast najprostszych aparatów na film 135 (jak Beirette SL 100 czy Certo SL
100/101/110), ani aparatów w formacie połówkowym (jak Penti). Także
półautomatyczny Beirette SL 400 musiał czekać aż 10 lat na swego następcę
formatu 135, czyli Beirette 35 - którego narodziny wiązały się być może ze
zmierzchem systemu SL, w każdym razie koniec lat 80. to już początek
niepokojących zmian i reorganizacji we wschodnioniemieckim przemyśle
fotooptycznym...
Jak się więc wydaje – system SL przetrwał mężnie przez
lata 70. i 80. - i w końcu zgasł cicho i niezasłużenie wraz z reorganizacją i
upadkiem wschodnioniemieckiego przemysłu fototechnicznego, a także przemianami
ustrojowymi, które otworzyły rynki Europy Wschodniej na prawdziwe, już
automatyczne popularne aparaty kompaktowe. Te same zresztą, które wykończyły i
Kodaka 126, i Agfę Rapid.
Acz poczciwym aparatom systemu SL warto się chyba będzie
przyjrzeć bliżej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz