piątek, 20 stycznia 2023

Niu niu!


czyli

Jak tu nie być antysemitą?

Wspomnianemi były zdjęcia, których nie ma i nie będzie, o które pretensje i żale mogę mieć tylko do siebie. Mój błąd, błąd , którego staram się w miarę możliwości unikać, produkując co najwyżej więcej szumu informacyjnego - ale, tak na marginesie, szum taki, każde jego zdjęcie, choćby niby niepotrzebne, i tak niesie ze sobą przecież unikalny, niepowtarzalny zapis czasu... 
Bywają jednak i inne obrazy na fotograficznym szlaku, które utrwalone nie zostały inaczej niż w nietrwałych zakamarkach pamięci - stając się co najwyżej anegdotyczną przygodą...
Gdzieś tak w drugiej połowie lat 90. buszowałem sobie z aparatem po obrzeżach śródmiejskiej Warszawy i zawędrowałem akurat pewnego słonecznego dnia w okolice pomnika Bohaterów Getta. Był to akurat okres oświęcimskiego Marszu Żywych i stąd wszelkie okolice warszawskiego Muranowa dysponujące jeszcze jakimikolwiek materialnymi, czy tylko duchowymi, pamiątkami po tragicznej historii Getta nawiedzane były licznie przez ostentacyjnie demonstrujące swą narodowość izraelskie wycieczki. Jedna z nich zebrała się właśnie u podnóża pomnika - tworząc całkiem przyjemną wizualnie scenę. Łagodne światło słonecznego dnia, soczysta zieleń drzew w tle, monumentalny pomnik i barwna grupa u jego stóp, powiewająca biało-błękitnymi flagami. Ot, scena rodzajowa naszych czasów, na swój sposób urzekająca tyleż emocjonalnie, co estetycznie. Po prostu ładna, choćby tylko kolorystycznie.
Przystanąłem więc opodal na chodniku, zdjąłem plecak i sięgnąłem po aparat. Ledwo zdążyłem go wyjąć, nawet nie wiem, czy odpiąłem już futerał, zatrzymała się przy mnie taksówka, beżowy mercedes na cywilnych numerach, z dwoma osobami wewnątrz.
Wysiadł z niej rosły gentleman i grzecznie acz stanowczo polecił schować aparat i odejść. W krótkiej wymianie zdań, w którą się wdałem, argumentował, że wycieczka chroniona jest przez cywilnych funkcjonariuszy (jak zrozumiałem, izraelskich), którzy nie chcą być fotografowani.
Cóż poradzić - i zdjęcia nie ma.
I tyle...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz