czyli
Duch ery kosmicznej
Wprowadzony na rynek w roku 1964 Zorki 10, w wersji rosyjskiej Зоркий [zorkij] 10, jest pierwszym radzieckim aparatem z automatyką ekspozycji. Zrywa zupełnie – tak pod względem wyglądu, jak i filozofii działania - z dotychczasową linią leicopodobnych aparatów Zorka. Jest wprawdzie nadal aparatem dalmierzowym, ale posiada niewymienny obiektyw, awangardową stylistykę – no i automatykę naświetlania. Ale znów, jak to na serię Zorki przystało, nie jest to konstrukcja czysto radziecka, a jedynie – tak pod względem stylistycznym, jak i funkcjonalnym - klon japońskiego Ricohmatica 35.
Duch ery kosmicznej
Wprowadzony na rynek w roku 1964 Zorki 10, w wersji rosyjskiej Зоркий [zorkij] 10, jest pierwszym radzieckim aparatem z automatyką ekspozycji. Zrywa zupełnie – tak pod względem wyglądu, jak i filozofii działania - z dotychczasową linią leicopodobnych aparatów Zorka. Jest wprawdzie nadal aparatem dalmierzowym, ale posiada niewymienny obiektyw, awangardową stylistykę – no i automatykę naświetlania. Ale znów, jak to na serię Zorki przystało, nie jest to konstrukcja czysto radziecka, a jedynie – tak pod względem stylistycznym, jak i funkcjonalnym - klon japońskiego Ricohmatica 35.
Zorki 10 produkowany był w latach 1964-1978 fabrykę
KMZ w Krasnogorsku, która wytworzyła 332 144 egzemplarzy.
Uproszczoną odmianą był model Zorki 11,
pozbawiony dalmierza, za to z piktograficzną skalą odległości –
w latach 1964-1966 wyprodukowany w ilości ok. 60 000 sztuk.
Ale przejdźmy do konstrukcji... Pierwsze wrażenie
jest niesamowite – aparat wygląda po prostu kosmicznie! Błyszczący
metal, niezwykle czyste, ascetyczne linie, solidna budowa. Wzięta do
ręki zorka 10 okazuje się zaskakująco ciężka, ale i solidna –
konstrukcja to rzetelny metal, jak to się kiedyś zwykło aparaty
budować. Przednia ścianka korpusu w kolorze matowej stali
nierdzewnej, tylna i spód – czarnego lakieru. Obiektyw błyszczy
intrygująco polerowanym metalem i soczewkami światłomierza. Czyste
linie aparat zawdzięcza między innymi schowaniu niektórych
elementów sterujących na spodniej stronie korpusu – na górze
mamy jedynie szynę do lampy! Gładki prostokątny korpus, pozbawiony
jakichkolwiek okładzin, jednak źle się trzyma, jest ciężki,
śliski, ale specjalny dopasowany skórzany futerał znacznie chwyt
poprawia.
Zorki 10 jest w założeniu prostym w obsłudze
aparatem kompaktowym – ekspozycja kontrolowana jest całkowicie
automatycznie, zaś ostrość nastawiana za pomocą dalmierza o bazie
38 mm.
Z lewej strony korpusu, zaraz na jego skraju
umieszczony został celownik lunetkowy - takie położenie wymaga
jednak nieco przyzwyczajenia przy kadrach pionowych. Nie posiada on
niestety korekcji dioptrycznej, ale umożliwia dokładne i wygodne
kadrowanie – niestety, tylko bez okularów. W celowniku, o
cokolwiek fioletowawym zabarwieniu obrazu, widoczne są ramki
wyznaczające kadr wraz ze znacznikami paralaksy dla odległości 1,5
m, w centrum znajduje się wyraźnie widoczne seledynowe pole
dalmierza, zaś w dolnej części wskazówka pokazująca
orientacyjnie nastawioną ekspozycję. Czerwone pole po lewej stronie
informuje o za niskim poziomie oświetlenia, zaś trójkątny znaczek
po prawej (nie wiedzieć czemu umieszczony na górze) o czasie
migawki 1/200 s.
Ostrość ustawiana jest za pomocą obrotowego
pierścienia z niewielką dźwignią obsługiwaną lewą ręką –
rozwiązanie bardzo szybkie, ale i niezbyt dokładne: pierścień ma
bardzo niewielki zakres obrotu, ok. 60 stopni, stąd też precyzyjne
ustawienie ostrości na małą odległość może być nieco
kłopotliwe. Niestety – minimalna odległość ogniskowania to aż
1,5 m – trochę dużo jak na taki popularny aparat. Na pierścieniu
naniesiono uproszczoną skalę ostrości 1,5, 2, 3, 5 i 10 m oraz ∞,
brak natomiast oznaczenia głębi ostrości (co raczej nie powinno
dziwić ze względu na brak informacji o otworze przysłony).
Dźwignia naciągu filmu umieszczona została
niebanalnie – od przodu na spodzie z lewej strony korpusu, stąd
też obsługiwana jest lewą ręką. Jedni ją lubią, inni
narzekają. Ale w moim odczuciu nie jest zbyt wygodna – zwłaszcza,
że wymaga oderwania ręki od dźwigni pierścienia ostrości, a
potem trzeba jej szukać z powrotem. Licznik zdjęć umieszczono na
spodniej stronie korpusu – ponownie niezbyt funkcjonalne
rozwiązanie, podyktowane raczej estetyką. Resetuje się on
samoczynnie przy otwarciu tylnej ścianki i – co ciekawe –
odlicza zdjęcia wstecznie, od 36 do 1. A co, jeśli do aparatu
założymy film powiedzmy 24-klatkowy? Ano problem – trzeba liczyć
do 12. Obok licznika umieszczono przycisk odblokowujący zębatkę do
zwijania powrotnego, zaś samo zwijanie realizowane jest za pomocą
wysuwanego pokrętła, także zlokalizowanego na spodzie korpusu. W
celu wysunięcia pokrętła należy nacisnąć palcem jego moletowaną
powierzchnię i przekręcić je o ćwierć obrotu przeciwnie do
zaznaczonego strzałką kierunku zwijania filmu - wtedy pokrętło
wyskoczy samoczynnie pod wpływem sprężyny.
Na bocznej prawej ściance korpusu znajduje się
zamek tylnej ścianki, otwieranej zawiasowo w lewo. Film
transportowany jest takoż w lewo, przeciwnie niż zwykle się
przyjęło, a co wynika z nieortodoksyjnej lokalizacji dźwigni
naciągu. Kasetę wkłada się do aparatu po jeszcze dalszym
wyciągnięciu w dół do oporu pokrętła zwijania powrotnego, zaś
końcówkę filmu wsunąć należy w niewygodną i niepewną
szczelinę w szpuli odbiorczej.
Zorki 10 wyposażony jest w obiektyw Industar 63 o
ogniskowej 45 mm i maksymalnym otworze względnym 1:2,8 –
czterosoczewkowy tessar (jak wszystkie industary). Szczerze mówiąc,
mógłby on być w tej klasie sprzętu nieco krótszy – tak choćby
40 mm. Oferuje jednak dobrą i wyrównaną w kadrze jakość
obrazu, może z minimalnym spadkiem rozdzielczości w samych
narożnikach - wg literatury z epoki rozdzielczość wynosi 40
linii/mm w środku kadru i 30 linii/mm na brzegach, co czyniłoby z
niego jeden z najlepszych pod względem ostrości radzieckich
obiektywów tego okresu.
Winietowanie nie jest widoczne, natomiast zaskakuje
jak na taką niewyszukaną ogniskową bardzo wyraźna dystorsja
beczkowata.
Migawka centralna typu FZA-18 posiada pięć lamelek
i pełni jednocześnie rolę przysłony. Czasy otwarcia wynoszą 1/30
– 1/250 s (lub aż do 1/500 s - w znanych mi książkach i
instrukcjach obsługi występują obie wartości najkrótszego czasu, acz wszystkie instrukcje podają zgodnie 1/250 s) oraz B,
zaś zakres przysłon 2,8 – 22. Z przedniej części obiektywu,
obok soczewki, umieszczony jest selenowy element światłoczuły
światłomierza sterującego ekspozycją – niestety, zużywający
się z wiekiem, co wpływa na funkcjonowanie aparatu (ale też
automatyka działa bez jakiegokolwiek zasilania!). Z tym, że mój
trzydziestojednoletni aparat naświetla kolorowe negatywy w zasadzie
bez zarzutu - no może na upartego można ustawić czułość filmu
minimalnie, rzędu 0,5 EV, wyższą od rzeczywistej.
Standardowy gwint filtra M52x0,75 umożliwia
montowanie filtrów (których krotność jest od razu uwzględniana
przez znajdujący się za nimi element światłoczuły) oraz osłony
przeciwsłonecznej. Tę ostatnią naprawdę warto zakładać, jako że
światłomierz wykazuje znaczną wrażliwość na światło
przednio-boczne padające spoza kadru, mogące znacznie zafałszować
ekspozycję. Osłona przeciwsłoneczna przesłania wprawdzie
częściowo okienko światłomierza, ale jego używanie jest nadal
możliwe. Ekspozycja ustawiana jest automatycznie w zakresie 8-18 EV,
poprzez jednoczesną płynną, bezstopniową zmianę wartości czasu
migawki i otworu przesłony – od 1/30 s i 1:2,8 przy 8 EV do 1/250
s i 1:22 przy 17 EV (ewentualnie 1:22 i 1/500 s dla 18 EV).
Przykładowo dla 15 EV (film 100 ASA i pełne oświetlenie słoneczne)
wynosi 1/288 s i 1:12. Wskazówka w wizjerze pokazuje, jak
wspomniano, orientacyjną wartość ekspozycji – gdy wskazanie
wypada na czerwonej kresce, poziom oświetlenia jest za niski dla
automatyki aparatu (poniżej 8 EV), prawy skraj czerwonej kreski
odpowiada czasowi 1/30 s (8 EV), zaś trójkątny znaczek – 1/200 s
(tj. ok. 14,5 EV, czyli ekspozycji w pełnym słońcu przy błonie
czułości 80 ASA, co zarazem pozwala na sucho ocenić prawidłowość
działania automatyki). Wychylenie wskazówki poza trójkącik
wskazuje na czas ekspozycji poniżej 1/200 s. Światłomierz, jak to
światłomierze selenowe mają w zwyczaju, działa non stop,
niezależnie od jakichkolwiek nastaw aparatu.
Czułość filmu wprowadzana jest pierścieniem
wyskalowanym w jednostkach ASA (20, 40, 50, 80, 100, 160, 250, 320)
oraz DIN (14, 17, 18, 20, 21, 23, 25, 26) – zakres obecnie nieco
archaiczny; wcześniejsze serie posiadały zamiast jednostek ASA
skalę od 16 do 250 GOST. Z prawej strony obiektywu umieszczona jest
raczej wygodna dźwignia spustu migawki, o jednakże długim skoku i
dość twarda. Dlatego przy długich czasach otwarcia migawki -
opodal 1/30 s - konieczna jest pewna uwaga i stabilność
chwytu, aby nie poruszyć zdjęcia. Przyzwyczaić się też trzeba
się do jej specyficznego działania – przy powolnym naciskaniu
mechanizm wydaje kolejno dwa "cyknięcia" – wyzwolenie
migawki to dopiero to drugie!
Aparat, choć nie wspomniano o tym w instrukcji, z
racji na zasadę działania zderzakowego mechanizmu światłomierza
posiada blokadę ekspozycji - w trakcie wciskania spustu mechanizm
światłomierza zostaje w pewnym momencie zablokowany jeszcze przed
wyzwoleniem migawki (co dostrzec można po znieruchomieniu wskazówki
w celowniku) i zdjęcie można przekadrować przy zachowaniu
ustalonego naświetlenia. Aby skorzystać z tej metody najlepiej
wciskać spust odpowiednio powoli, aby nie przeoczyć momentu
zablokowania ekspozycji zanim wykonane zostanie zdjęcie. Zorkij 10
nie posiada natomiast korekcji ekspozycji jako takiej, ale w razie
potrzeby, np. w przypadku kontrastowego motywu zdjęcia, można jej
dokonać poprzez odpowiednie przestawienie czułości filmu.
Po prawej stronie obiektywu zlokalizowano kolejne
trzy dźwigienki sterujące. Dolna przełącza tryb ekspozycji – w
położeniu A działa automatyka migawki, zaś w kolejne położenia
2,8, 4, 5,6, 8, 11, 16 i 22 umożliwiają wykonanie zdjęcia przy
danej liczbie przysłony i czasie otwarcia migawki 1/30 s (lub B), co
przeznaczone jest zasadniczo do zdjęć z fleszem. Przełącznik ten
nie jest, znów niestety, zbyt wygodny – zakres ruchu jest
niewielki, krok pomiędzy poszczególnymi wartościami jest
minimalny, a ich precyzyjne ustawienie może stwarzać problemy,
zwłaszcza w ciemności – także dlatego, że wskaźnik wartości
na dźwigni umieszczony jest od strony korpusu. Synchronizacja flesza
odbywa się za pomocą kabla, podłączanego do gniazdka na przedniej
ściance aparatu.
Powyżej znajduje się dźwignia mechanicznego
samowyzwalacza – w położeniu zwolnionym oznaczona literą X, w
naciągniętym – V. Samowyzwalacz włączać należy przy napiętej
migawce, uruchamia się go następnie naciśnięciem na spust. Czas
opóźnienia wynosi 8-15 s. Ekspozycja przy zdjęciach z
samowyzwalaczem ustalona zostaje w chwili jego uruchomienia
(naciśnięcia na spust), uważać więc trzeba aby nie zasłonić
wtedy fotoelementu światłomierza, a także aby warunki
oświetleniowe nie uległy zmianie do czasu wyzwolenia migawki.
Samowyzwalacz nie działa ponadto przy czasie B.
Ostatnia dźwignia służy, po przesunięciu w
prawo, do włączania czasu B – przysłonę wybiera się wtedy
dźwignią trybu ekspozycji. Włączenie czasu B samoczynnie
przestawia aparat z trybu A na przesłonę 2,8, (choć używać można
oczywiście pełnego zakresu od 2,8 do 22) zaś ponowne ustawienie
trybu A powoduje automatyczne wyłączenie czasu B. No ale, niestety
(to chyba najczęściej używane słowo w tej recenzji?!), pomimo
posiadania czasu B, do aparatu nie ma gdzie wkręcić wężyka
spustowego!
Do Zorki 10 dopasowany jest konwencjonalny i solidny
skórzany futerał zapinany na zatrzask, w kolorze czarnym lub
brązowym – dość jednak specyficzny ze względu na takoż
specyficzną konstrukcję aparatu. Z przodu na dole posiada wycięcie
na dźwignię naciągu, zaś od dołu otwory pozwalające obserwować
licznik klatek oraz pokrętło zwijania powrotnego (to ostatnie
umożliwia kontrolę prawidłowości transportu filmu). Górną część
futerału można odczepić, co zwiększa wygodę korzystania z
aparatu w futerale i zmniejsza ryzyko przypadkowego zasłonięcia
obiektywu (jak wspomniano, goły aparat jest niewygodny w trzymaniu –
nie ma też gdzie zamocować doń paska). Praktycznym drobiazgiem,
niegdyś praktykowanym, jest umieszczenie gwintu statywowego w główce
śruby mocującej aparat w futerale.
Ocena aparatu nie wypada w obecnych czasach zbyt dla
niego korzystnie. Niewątpliwie jest to atrakcyjny obiekt
kolekcjonerski, dzięki niezwykle atrakcyjnej stylistyce i
oryginalnym rozwiązaniom konstrukcyjnym – piękna conversation
piece. W pełni metalowa konstrukcja jest zwarta i solidna. Kultura
pracy podstawowych mechanizmów – dźwigni naciągu, spustu
migawki, regulacji ostrości budzi najwyższy szacunek. Po prostu
przyjemnie coś takiego posiadać. Natomiast wykonywanie zdjęć za
pomocą Zorki 10 to już inna sprawa. Raz, że starzejący się
selenowy światłomierz, skądinąd z założenia niezbyt dokładny
(acz sprawdzający się na negatywach całkiem dobrze!), stawia
użyteczność aparatu pod znakiem zapytania, a dwa, że jest to –
o czym trzeba pamiętać – jednak automatyczny aparat kompaktowy
(jakkolwiek duży i ciężki), najlepiej sprawdzający się przy
pracy w trybie automatycznym. Jeśli chcemy wyjść ponad to,
ergonomia przełączników – zwłaszcza trybu ekspozycji – jest
kiepska, brak możliwości użycia wężyka spustowego; nawet
pokrętło zwijania powrotnego jest niezbyt wygodne, a umieszczony od
spodu licznik zdjęć – kłopotliwy. Tym niemniej, po odrobinie
oswojenia się z tą konstrukcją, zorką 10 można jak najbardziej
wykonywać udane zdjęcia – a niezłej jakości obiektyw tylko do
tego zachęca, może tylko dystorsja przeszkadzać będzie przy
motywach prostoliniowych.
Zalety:
+ solidna budowa;
+ dobra jakość obrazu;
+ niezły pomiar światła;
+ czytelny celownik;
+ duży zakres przysłon;
+ orientacyjne wskazanie wartości ekspozycji;
+ działanie bez zasilania;
Wady:
- światłomierz selenowy;
- wyraźna dystorsja beczkowata;
- duża minimalna odległość ogniskowania;
- nienajlepsza ergonomia przełącznika trybów
naświetlania;
- długa droga spustu;
- nieco archaiczny zakres czułości filmu, do
zaledwie 320 ASA;
- brak gniazda wężyka spustowego;
- brak pamiętnika rodzaju filmu;
Dane techniczne:
Typ filmu: 135
Format klatki: 24x36 mm
Celownik: lunetkowy, sprzężony z dalmierzem
Powiększenie celownika: 0,65x
Baza dalmierza: 38 mm
Obiektyw: Industar 63, 45 mm 1:2,8
Kąt widzenia obiektywu: 51,3 stopnia
Minimalna odległość ogniskowania: 1,5 m
Migawka: centralna; w trybie automatycznym sterowana
elektronicznie
w trybie ręcznym czas otwarcia 1/30 s lub B.
Pomiar światła: zewnętrzny, fotoelementem
selenowym
Zakres czasów migawki: 1/30 s – 1/250 (1/500?) s,
B
Zakres przysłon: 2,8 – 22
Zakres ekspozycji automatycznej: 8 – 17 (18?) EV
Zakres ekspozycji ręcznej: 8 – 14 EV
Zakres czułości błony: 20 – 320 ASA (14 – 26
DIN, 16 – 250 GOST)
Synchronizacja z fleszem: 1/30 s
Transport filmu: ręczny
Samowyzwalacz: mechaniczny, opóźnienie 8-15 s
Gwint filtra: M52,5 x 0,75
Gwint statywowy: 1/4" lub 3/8” (zależnie od
okresu produkcji)
Wymiary: 129 x 77 x 76 mm
Masa: 750 g