czyli
Koniec wyobraźni
Początek maja 1990 roku.
Jedziemy. Jedziemy do krainy tęsknot i emocji. Jeszcze kilka godzin i stronice Lorentza, Morelowskiego, Łopalewskiego czy Kłosa, zdjęcia Bułhaka czy Chomętowskiej (a nawet radzieckich Pamiatkikow isskustwa Sawietskowo Sajuza,,,) nabiorą koloru i zapachu. Kraj znajomy, a zarazem obcy, bliski, i odległy. Tajemniczy jednak. Gdzieś tam oczywiście kiełkuje czy to obawa, czy ciekawość o to, jak teraz jest naprawdę, na ile rzeczywistość sprosta oczekiwaniom... Choć entuzjazm bierze górę.
W pewnym momencie, gdzieś na wyjeździe z Grodna, po pierwszych obserwacjach (choćby Fary Witoldowej już nie ma) pojawiła się niemal paniczna myśl - co ja tu robię, po co było tu jechać... Niech trwa ten świat ze starych zdjęć, świat dworów, zamków, starych opowieści, świat tęsknot, istniejący już tylko w wyobraźni.. Nie chcę znać tej prawdy zadającej mu zabójczy cios.
![]() |
Odległy kraj marzeń. Zamek w Nowogródku, przed 1935. |
Szczęściem z czasem ciekawość zwyciężyła. Może po prostu udało się oswoić z rzeczywistością, ochłonąć po początkowym zderzeniu z prawdą. Może stare drewniane domki w zielonych ogrodach, widomy znak trwania, sielski znak dawnych czasów, przyniosły niejakie ukojenie.
![]() |
Rzeczywistość. Nowogródek, 7.05.1990. |
Nowogródek okazał się jednak niemal takim, jakim chciałoby się go zobaczyć, mały sielski, prowincjonalny i tchnący przeszłością. Może tylko pomnik Lenina w miejscu krzywych podcieniowych hal targowych, wskazujący wyciągniętą ręka wprost na rynkową knajpę, może trawiasty wygon w miejscu pałacu Radziwiłłów, na wprost wpółzrujnowanego kościoła św. Michała, były najdobitniejszym znakiem czasów.
![]() |
Mir, 9.05.1990. |
Przy wyjeździe dostaję jeszcze małą haftowaną naszywkę, Pogoń. Relikwia?
![]() |
Do tych pagórków leśnych, do tych łąk zielonych... Nowogródek, 7.05.1990. |
![]() |
Ktokolwiek będziesz w nowogródzkiej stronie... Świteź, 9.05.1990. |
Fakt, miło byłoby mieć dobrej jakości fotograficzny dokument czasów - acz jako wyzwalacze pamięci zdjęcia wystarczą takie ułomne, jakimi w większości są. Wtedy zdawało się zresztą, że ich powtórzenie jest na wyciągnięcie ręki. I jak to zwykle, tylko się tak w praktyce zdawało. Dziś już te miejsca wyglądają inaczej, tknęłą je choćby ręka poradzieckiej cukierkowej szkoły konserwacji zabytków (dobitnie widoczna na zamku w Mirze, który wtedy zdawał się być zamrożony w czasie końca dwudziestolecia międzywojennego), a i czasy już przecież nie te.
Słoneczna, piękna, pogodna ziemia, ćwierć wieku temu...